Rodzic od spraw trudnych
Czy jesteś rodzicem dającym wsparcie swojemu dziecku? Czy jesteś jego opoką?
Pewnie większość odpowie TAK, JESTEM!
A co takiego robisz, co pozwala Ci tak myśleć? Najczęściej słyszę: „robię dla dziecka wszystko”. Co to jest to WSZYSTKO?
Jak się zachowujesz, gdy dziecko rozrabia? Gdy jest jeszcze małe i krzyczy, rozrzuca zabawki, bije młodsze rodzeństwo? Jak się zachowujesz, gdy Twoje nastoletnie dziecko powoduje wypadek? Gdzie wtedy jesteś? Jaki wtedy jesteś?
Warto być RODZICEM OD SPRAW TRUDNYCH, tak jak niektórzy święci 🙂
Być Rodzicem, czyli tym, który w trudnych momentach nie poucza, nie wytyka błędów ale wspiera. Tym, który pomaga przejść przez trudne momenty życia, daje oparcie. Jak ważne jest wtedy trzeźwe, realistyczne myślenie, bycie obiektywnym, pełnym miłości i bycie tym, który spieszy z pomocą.
Gdy syn koleżanki mający 19 lat rozbił samochód i zadzwonił do niej – zapytała tylko jak się czuje i gdzie jest. Pojechała natychmiast. Przytuliła syna mówiąc „najważniejsze, że jesteś cały. Samochód to rzecz nabyta, poradzimy sobie z tą stratą” – mimo, że kupno samochodu kosztowało rodzinę wiele wyrzeczeń. Gdy rozmawiałam z tym młodym człowiekiem powiedział, że to było rodzicielskie mistrzostwo. Spodziewał się krzyku, pouczania, kary za straty finansowe, do których się przyczynił, wypowiedzi typu „jak mogłeś być tak lekkomyślny?”. Jakie były efekty takiego zachowania matki? Jak opowiadał syn: „Od tego momentu zacząłem brać większą odpowiedzialność za swoje czyny”. To zachowanie było kwintesencją rodzicielstwa.
Taka bezwarunkowa miłość, zapewnienie „spokojnej obecności” w najgorszych momentach, kontakt wolny od awantur daje młodemu człowiekowi poczucie bezpieczeństwa. Daje szansę na szczere relacje, gdy już dorośnie. Pewnie nie będzie chciał Cię martwić swoimi „dorosłymi” sprawami, ale kiedy dojdzie do granicy wytrzymałości, wtedy przyjdzie właśnie do Ciebie by usłyszeć, że razem pokonacie wszystkie przeszkody.
Może tak właśnie będzie postępował wobec własnych dzieci?
Możesz pójść drogą Rodzica, który pomoże ALE…
Długo rozmyślałam po wysłuchaniu krótkiej opowieść dziewczyny, teraz już kobiety dotyczącej jej dzieciństwa. Bawiła się z koleżanką na podwórku, zabawa była szalona, biegały, skakały przez przeszkody. Wygłupom nie było końca, aż przez nieuwagę mocno się skaleczyła. Jak mówiła, to nie ból był przyczyną płaczu, lecz lęk przed tym, co powie matka. Matka oczywiście opatrzyła ranę, ALE… pouczeniom nie było końca. Wypowiedzi typu „a mówiłam, że masz uważać”, „ja mogę się nagadać a ty i tak zachowujesz się nieodpowiedzialnie”, „jak mogę cię zostawić choć na chwilę samą?” i tak dalej, i tak dalej. Co się dzieje w konsekwencji takiego postępowania? Dziecko aby unikną pouczania, złości rodzicielskiej, poniżenia – woli nie przyznać się do tego, co zrobiło. Nie dziw się, że dziecko będzie miało przed Tobą tajemnice, może nie powie Ci nawet o sprawach bardzo trudnych. Mało tego dziecko może myśleć, że nie ma bezwarunkowej miłości, że tylko zachowanie zgodne z oczekiwaniami rodziców jest nagradzane – więc na miłość trzeba zapracować. A przecież kochamy nasze dzieci nie za coś, lecz dlatego, że są naszymi dziećmi. Miłość do dziecka nie stawia warunków, jest bezinteresowna i trwa wiecznie.
Teraz wczuj się w sytuację syna, który rozbił samochód i dziewczynki, która się skaleczyła. Jak chciałbyś, aby zachowali się Twoi rodzice w podobnych sytuacjach? Wybierz rolę dla siebie RODZICA OD SPRAW TRUDNYCH, lub RODZICA KTÓRY POMOŻE, ALE…
Umiejętność wyboru właściwego zachowania w zależności od sytuacji jest trudną sztuką.