POBŁAŻANIE, KARA czy PARTNERSTWO?
Relacje DZIECKO – RODZIC
Czy pamiętasz lub znasz z opowiadań dziadków, kiedy dzieci w szkole siedziały grzecznie w ławkach, aby zabrać głos podnosiły rękę i mówiły tylko za zgodą nauczyciela? Nie dyskutowały z rodzicami lub nauczycielami, nie wątpiły w słuszność ich wypowiedzi, były karne. Czy wiesz, że dzieciom w tym samym historycznie czasie nie przychodziło do głowy, aby pyskować rodzicom, czy nie ustępować miejsca w środkach lokomocji osobom starszym?
TAK BYŁO
Teraz wielu rodziców i nauczycieli jest zaniepokojonych zachowaniem dzieci i młodzieży. Obecnie dzieci jawnie się buntują przeciw różnym zakazom lub nakazom, powątpiewają w prawdy głoszone przez nauczycieli, sprawdzają informacje w internecie. Z czego wynikają te zmiany? Kto jest odpowiedziany za taki stan rzeczy? Dlaczego wychowanie i nauczanie stało się trudnym procesem? Można winić postęp techniczny, brak czasu dla dzieci, pracujące matki itp.
Aby znaleźć wyjaśnienie zacznijmy od odpowiedzi na następujące pytania:
„Kto stworzył nowe technologie – dzieci czy ich rodzice?”
„Ile godzin dziennie pracujesz – 8 czy 10?”
„Co jest powodem braku bliskich więzi z dziadkami, z rodziną?”
Wniosek:
to MY DOROŚLI jesteśmy odpowiedzialni za obecny stan
Kolejne pytania, na które warto sobie odpowiedzieć:
„Jaki jesteś w kontaktach z ludźmi? – ugrzeczniony czy twardy?
Czy okazujesz szacunek przełożonemu, czy go szanujesz?
Co i jak mówisz o nim w domu?
Czy mówisz do domowników „Powiedziałem mu, niech sobie nie myśli, że…”; „Dorobił się pewnie nieuczciwie i teraz będzie mi rządził. Nie ze mną te numery”
Co mówisz o nauczycielach, czy głównie ich krytykujesz?
Czy podczas uroczystości rodzinnych jesteś uważnym słuchaczem, czy też chcesz za wszelką cenę zaistnieć i mówisz, mówisz, mówisz?
Czy głośno krytykujesz innych, czy wypowiadasz się o nich dobrze?
Odpowiedz sobie na te pytania i pamiętaj, że DZIECI SŁUCHAJĄ, OBSERWUJĄ I NAŚLADUJĄ!!!
Kiedyś dzieci nabywały w sposób naturalny umiejętności, za którymi my rodzice teraz tęsknimy. Pozwalano im „pracować”, towarzyszyć przy wykonywaniu prawie wszystkich czynności domowych. Obowiązywał podział zadań. Dzieci czuły się potrzebne i ważne, uczyły się odpowiedzialności, naturalnej automotywacji. W wielu rodzinach widzimy, że syn nie jest proszony/angażowany przez ojca w prace takie jak np. mycie samochodu czy koszenie trawy, ponieważ nie robi tego tak dobrze jak ojciec. Mama nie prosi dzieci o pomoc w gotowaniu czy sprzątaniu. Dzieci nie są pytane o zdanie przy zakupie „czegoś” do domu. Dlatego czują się niepotrzebne, nie mają możliwości wykazania się.
Jak nauczyć dzieci zachowań, które rozwiną ich umiejętności nazywane życiowymi?
Proponuję wprowadzić Dobre Zasady Funkcjonowania Rodziny:
- warto dopuścić dzieci do udziału w podejmowaniu decyzji
- pamiętając, że nadmierna pobłażliwość jest szkodliwa, ustalić zasady dotyczące wyboru potraw, strojów, głośności słuchania muzyki itd. w sposób miękki, nie nakazowy
- warto ustalić inne zasady współżycia, np. rozwiązywania konfliktów – w przypadku problemu wspólnie wybieramy rozwiązanie, na które zgodzi się każda ze stron
- opłaca się postawić na wzajemny szacunek w relacjach z dziećmi i dorosłymi. Szanujemy dzieci, nie obrażamy, nie mówimy, że muszą bo Ty tak chcesz, szanujemy ich poglądy, zainteresowania
- pomagamy sobie wzajemnie w obowiązkach domowych, aby każdy domownik czuł, że jest budowniczym konstrukcji życia rodzinnego. Tak wzrasta poczucie ważności, zadaniowości, motywacji. Tak wzrasta poczucie własnej wartości i wiara w skuteczność działań potrzebna w życiu dorosłym
Te zasady mogą wydawać Ci się zbyt teoretyczne. Może powiesz „dobrze jest mówić, ale jak to zrobić w szarości i powtarzalności dnia codziennego? Dla zobrazowania powyższych zasad posłużę się codziennym przykładem, który dotyka wielu rodziców – jedzenie lub raczej niechęć do jedzenia naszego dziecka.
Czy wobec dziecka niejadka używasz poniższej taktyki?
– MÓWISZ: zjedz, będziesz silna, urośniesz, czego ci dodać może trochę tego ….; motywujesz – inne dzieci tego nie mają. Też nie działa i w końcu dopada cię bezsilność. Gdy w końcu pociecha po kilku godzinach upomina się o jedzenie, słyszy „a nie mówiłam, że będziesz głodna?” –kolejny raz jest pouczana.
Może używasz innej taktyki – dajesz dziecku wybór.
Są wybory dobre i szkodliwe. Kiedy wybór jest szkodliwy?
Wtedy, gdy pociecha po raz trzeci mówi, że nie zje wcześniej zamówionego u Ciebie naleśnika, bo jest… bez czekolady, z dżemem znów truskawkowym, z serkiem waniliowym, na którego nie ma ochoty. Nadmierna pobłażliwość szkodzi dziecku i rodzicom. Kształtuje w dzieciach przekonanie, że inni są im coś winni, im się należy i wyrastają na manipulatorów.
Co zrobić, aby zmienić takie zachowania?
Poradników na temat wychowania jest wiele. Ja podzielę się sposobem, który sprawdziłam i zadziałał.
Wypróbowałam pewne kroki, które dały pozytywne rezultaty. Oto one:
- ustaliłam pewną kolejność porannych działań: toaleta, mycie, ubieranie. Wcześniej słyszałam „ja chcę się bawić”, „chcę oglądać bajkę i pić kakao” i dla świętego spokoju godziłam się na to. Potem była gorączkowa krzątanina i bieg do przedszkola na ostatnią chwilę. Towarzyszyła nam duża nerwowość, czasami podnosiłam głos na dziecko. Rytuał, który wprowadziłam przyjmował się powoli, ale dotyczył wszystkich domowników. Myślę, że dzięki temu zadziałał.
- Następnie wprowadziłam stosownie do wieku obowiązki przy śniadaniu/obiedzie/kolacji, np. w młodszym wieku dziecko pomagało w nakrywaniu do stołu układając sztućce, później talerze czy kubki. To był moment, kiedy dziecko mogło się wykazać i otrzymać pochwałę. Tak uczyłam odpowiedzialności i motywacji.
- Podając śniadanie pytałam o zdanie, ale… Gdy dziecko wybierało chrupki dawałam do wyboru tylko 2 rodzaje, ponieważ przy większej ilości decyzyjność spadała. Jeżeli dziecko po rozpoczęciu jedzenia nagle zmieniało zdanie i chciało coś innego – tłumaczyłam, ze jedzenia nie wyrzuca się. Jeżeli nadal nie chciało jeść mówiłam „trudno, myślę, że wytrzymasz do obiadu”. Ten moment był dla mnie najtrudniejszy i cierpiałam okrutnie. Dziecko wiedziało, że nie będzie podjadania, szczególnie słodyczy. Na początku efektem takiego zachowania był zjadany cały obiad. Następnie zjadane było śniadanie. Pamiętajcie proszę to jest najtrudniejszy etap dla rodziców, a nie dla dzieci. Wiedziałam jednak, że konsekwencja w działaniu, bez kar, bez krzyków, bez szantażowania powinna przynieść pozytywne rezultaty. Tylko wiara pomogła mi wytrwać w postanowieniu. Dziecko bowiem przyzwyczaja się do konkretnych naszych zachowań –nas rodziców, dziadków. Metoda zadziałała.
Konsekwentne działanie, zgodne z wcześniej ustalonymi zasadami daje dzieciom okazję, by postępować właściwie. Jest motywujące.
Jeżeli ustalicie reguły funkcjonowania życia rodzinnego, będziecie stać na ich straży i sami będziecie je przestrzegać to wtedy
- Wasze dziecko naśladując Was będzie odpowiedzialnym człowiekiem,
- będzie potrafiło wziąć na siebie obowiązki,
- stanie się pełne szacunku dla innych osób, ich działań, przekonań
- będzie miało poczucie własnej wartości, bo słyszy od Was , że:
WIE, UMIE, POTRAFI, DOKŁADA STARAŃ, JEST POMOCNE, MOŻNA NA NIE LICZYĆ